W ubiegły weekend Warszawa stała się mekką miłośników WordPressa – odbywał się tam bowiem piąty już polski WordCamp. Ludzie z całej Polski przybyli do stolicy, aby wziąć udział w imprezie, która pod każdym chyba względem była „naj” – gościła największą liczbę uczestników, składała się z największej liczby prezentacji (podzielonych na trzy ścieżki tematyczne, z których dwie prowadzone były równolegle), mogła się poszczycić największą liczbą zagranicznych gości oraz największą liczbą osób potrzebnych do ogarnięcia tego całego chaosu.
Podobnie jak rok temu, miałem przyjemność i zaszczyt wystąpić na WordCampie w roli prelegenta, ale z jeszcze większą przyjemnością spędziłem tam czas jako słuchacz. I właśnie z perspektywy słuchacza chciałbym krótko podsumować tę imprezę.
Contributor Day
Właściwa część WordCampa odbywała się w dniach 15-16 listopada (sobota i niedziela), ale na piątek zaplanowany został pierwszy w Polsce Contributor Day. To takie spotkanie, w trakcie którego każdy może dołożyć własną cegiełkę do rozwoju WordPressa, oczywiście pod okiem bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów. Nie trzeba być przy tym ani programistą, ani nawet osobą z wiedzą techniczną – wystarczą dobre chęci i jako taka znajomość WordPressa (chociaż i bez niej coś można zrobić – na przykład tłumaczyć).
Contributor Day został zorganizowany w miejscu o nazwie Produkcja Artystyczna, które znajduje się w… dawnej fabryce serów. Spotkanie trwało od godziny 9 do 16 i wzięło w nim udział całkiem sporo osób (przykro mi, ale dokładnej liczby nie znam). Zgłaszając swój udział nie byłem pewien czego się spodziewać. I szczerze mówiąc taka forma aktywności nie do końca przypadła mi do gustu. Proszę, nie zrozumcie mnie źle – ludzie byli świetni, atmosfera również, organizacja perfekcyjna, ale tego typu spotkania chyba po prostu nie są dla mnie, a pracować wolę w zaciszu własnego domu. Uważam jednak, że każdy powinien czegoś takiego spróbować i samemu przekonać się, czy mu to pasuje czy nie.
Rozkład jazdy
Pierwszy dzień WordCampa był bardzo intensywny – odbyło się aż 20 prezentacji, podzielonych na dwie prowadzone równolegle ścieżki. Podział ten miał z mojego punktu widzenia jedną wadę – kilka razy w ciągu dnia w tym samym czasie odbywały się dwie interesujące mnie prelekcje i chcąc nie chcąc jedną z nich musiałem pominąć. Osobiście wolałbym, aby równolegle prowadzone były ścieżki deweloperska i biznesowa – deweloperów biznes zwykle mało interesuje i nie musieliby wybierać.
Niedziela była już spokojniejsza. Składająca się z 11 prezentacja ścieżka biznesowa była przeznaczona raczej dla mniej technicznych osób, ale znalazły się wyjątki, na przykład prelekcja Krzysztofa Dróżdża o XML-RCP czy wystąpienie Thomasa Bucka na temat robienia pieniędzy na WordPressie (niby o tematyce biznesowej, ale skierowane raczej do twórców).
Prezentacje
Poziom prezentacji był w tym roku bardzo wysoki. Nie jestem w stanie wskazać żadnej słabej prelekcji – wszystkie były bardzo dobre, a prowadzący doskonale wiedzieli o czym mówią i byli w stanie odpowiedzieć na wszystkie zadawane im przez słuchaczy pytania. Tematyka również była odpowiednio dobrana – coś dla siebie byli w stanie znaleźć zarówno deweloperzy (na różnych poziomach doświadczenia), jak i użytkownicy wykorzystujący WordPressa do prowadzenia własnych stron w Internecie.
Jak już wspomniałem, na tegorocznym WordCampie nie było słabych prezentacji. Kilka z nich zainteresowało mnie jednak trochę bardziej.
Katarzyna Janoska opowiedziała trochę o wykorzystaniu Bootstrapa w połączeniu z WordPressem. Sam mało korzystam z tego frameworka, ale wysłuchałem Kasi z zainteresowaniem i już wiem, że będę starał się omijać go z daleka.
Marcin Pietrzak wygłosił prezentację będącą podsumowaniem dobrych praktyk, jakich należy się trzymać podczas tworzenia wtyczek i motywów. Nie dowiedziałem się z niej co prawda niczego nowego, ale uważam, że takie zebranie wszystkiego w jednym wystąpieniu było bardzo dobrym pomysłem, szczególnie jeśli chodzi o mniej doświadczonych deweloperów. Trochę mi brakowało bardziej szczegółowych informacji oraz przykładów kodu, ale podejrzewam (a właściwie jestem pewien), że wynikało to z ograniczonego czasu.
Tomek Dziuda opowiedział o wykorzystaniu możliwości ekranu personalizacji motywu. Dla mnie była to najciekawsza prezentacja całego WordCampa, głównie dlatego, że nie tak dawno zacząłem rozpoznawać temat z zamiarem wykorzystania go w praktyce. Prezentacja Tomka miała jedną olbrzymią wadę – była stanowczo za krótka. Zdaję sobie jednak sprawę, że aby omówić temat dogłębnie potrzebne byłoby co najmniej kilka godzin, a nie 40 minut.
Michał Smereczyński poopowiadał nam o kwestiach związanych z bezpieczeństwem WordPressa, ale z perspektywy administratora serwera. Mimo że w temacie zarządzania serwerami jestem praktycznie rzecz biorąc zielony, to (podobnie zresztą jak rok temu) słuchałem Michała z wielkim zainteresowaniem. Nie wiem czy to on tak dobrze opowiada, czy temat jest po prostu aż taki ciekawy (a może jedno i drugie).
Mateusz Tuński przedstawił zmiany, jakie czekają sklepy internetowe po wejściu w życie pod koniec grudnia ustawy o prawach konsumenta. Tematyka prawnicza mało mnie interesuje i słabo się w niej orientuję, ale tym razem temat poniekąd mnie dotyczył, a na dodatek Mateusz przedstawił go w bardzo przystępny sposób.
Krzysztof Dróżdż poprowadził prezentację na temat wykorzystania XML-RPC, która była jedyną techniczną prelekcją w ścieżce biznesowej. Wystąpienie ciekawe, ale trochę zbyt krótkie.
Thomas Buck próbował pokazać ile można zarobić na WordPressie. Jego prezentacja była ciekawą analizą tego, ile pieniędzy wydają globalnie klienci na różne związane z tym CMSem produkty i usługi. Wprawdzie sposób wyliczania prezentowanych kwot nie był dla mnie do końca jasny, ale nie o konkretne liczby tu chodziło, a o pokazanie rozmiaru rynku.
Aleksander Kuczek poruszył w swojej prezentacji temat niemal zupełnie mi obcy, a jednocześnie bardzo interesujący – optymalizację stron internetowych (w szczególności sklepów) pod kątem zwiększenia konwersji. Pokazał jak za pomocą stosunkowo prostych zabiegów można zwiększyć liczbę osób, które z odwiedzających stają się klientami.
Bardzo żałuję, że nie udało mi się obejrzeć prezentacji Eweliny Muc z Girls Who WordPress. Ewelina w trakcie prelekcji wrzucała poszczególne jej punkty na Twittera, dzięki czemu można było mniej więcej zorientować się w jej przebiegu, ale to nie to samo. No i ominęła mnie dyskusja, jaka (podobno) rozgorzała po zakończeniu prezentacji.
Ominęła mnie również prelekcja Wojtka Równanka poświęcona złożonemu problemowi wybierania motywów. Była ona zaplanowana na niedzielę, ale z przyczyn technicznych została przeniesiona na sobotę i kolidowała z prezentacją Grzegorza Durtana o przetwarzaniu i gromadzeniu danych w WordPressie, na której obejrzeniu również mi zależało. Wybacz Wojtku. ;)
Niestety, ponieważ obowiązki zmusiły mnie do opuszczenia WordCampa w niedzielę o godzinie 15, nie dane mi było również zobaczyć prezentacji Kasi Świderskiej, poświęconej trudnej sztuce zadawania pytań. Ominęła mnie również prelekcja Kel Santiago, na której można było zobaczyć między innymi takie obrazki (bo w Japonii wszystko może być kawaii):
Kompletną listę prezentacji znaleźć można tutaj.
Za krótko, za mało, za szybko
Spotkałem się kilkukrotnie z opiniami, że niektóre z prezentacji były zbyt mało szczegółowe i zbyt ogólnie traktowały omawiany temat. Poniekąd zgadzam się z tymi głosami, bo sam chętnie posłuchałbym nieco dłużej o interesujących mnie zagadnieniach. Tyle że czas przeznaczony dla każdego z prelegentów był mocno ograniczony – maksymalnie było to 30 minut na prezentację plus 20 minut na ewentualne pytania. I uwierzcie mi, ale te pół godziny przelatuje w mgnieniu oka – wiem co mówię, bo rok temu źle oszacowałem dostępny czas i zdążyłem pokazać tylko mniej więcej dwie trzecie mojej prezentacji.
Druga sprawa to cel WordCampowych prelekcji. Taka prezentacja to nie kurs czy szkolenie, ale omówienie danego tematu i rzucenie hasłami, które każdy ze słuchaczy musi sobie później samodzielnie rozwinąć. Prelegenci dają podstawę do dalszych poszukiwań, podsuwają tematy, wskazują kierunki, w których można podążać, sygnalizują (ale tylko sygnalizują) problemy i sposoby ich rozwiązania. Nie dają gotowców do wklejenia ani nie spowodują, że po 50-minutowej prezentacji będziecie alfą i omegą w danym temacie. Przykro mi, ale tak to wygląda.
Organizacja
Ogarnięcie tej wielkości imprezy nie jest łatwe. Ekipa organizatorów pracowała ciężko, aby sprostać temu zadaniu – i udało im się to w stu procentach! Drobne potknięcia, takie jak na przykład 25-minutowe opóźnienie w pierwszym dniu konferencji, były w niemal niezauważalny sposób prostowane i nie zakłócały przebiegu imprezy. Bardzo dobrze były również zorganizowane kwestie techniczne, takie jak na przykład dostęp do Internetu. Pełen profesjonalizm, którego organizatorom można tylko pogratulować. Poprzeczka dla organizatorów kolejnych WordCampów, która i tak wisiała już wysoko, została podniesiona jeszcze bardziej.
A teraz czekam na pierwsze informacje o przyszłorocznym polskim WordCampie. Może tym razem padnie na Śląsk?…
Aktualizacja Marcin dał mi znać w komentarzu, że w 2015 roku miłośników WordPressa będzie gościł Kraków.